8 lutego 2013

Rozdział dziesiąty

Seungri przebiegł czym prędzej przez terminal i zdyszany zatrzymał się przy wyjściu z lotniska, gdzie czekali na niego przyjaciele wraz z kilkoma ochroniarzami. Zadowolony nałożył na głowę czapkę-pandę i uśmiechnął się promiennie do chłopaków, którzy tylko przewrócili oczami i opuścili budynek lotniska, nie przyznając się do tego, że osobnik z połową miśka na głowie należy do ich zespołu. Jako że Seungri był najmłodszy z Big Bang, mógł sobie pozwolić na głupie zachowania, które z czasem reszta mu wybaczała i szybko zapominała o tym, że kolejny raz w przeciągu kilku ostatnich dni o mało co nie zgubił się w drodze do jakiegoś miejsca.
W Nowym Jorku, podczas kręcenia teledysku do piosenki Bad Boy, Seungri stwierdził, że siedzenie w jednym miejscu jest bardzo nudne i uciążliwe, dlatego postanowił przejść się na krótki spacer. Niestety nie był aż tak obeznany w otoczeniu, jak mu się wydawało na początku i po jakimś czasie całkowicie stracił orientację w terenie. Później wydzwaniał do każdego z chłopaków, żeby wytłumaczyli, jak ma wrócić na plan teledysku. Pech chciał, że GD tego dnia nie był w najlepszym humorze i postanowił umilić sobie ten mroźny dzień, robiąc z najmłodszego głupie żarty. Tak dokładnie wytłumaczył Seungri, jak ma dojść na plan, że w ostateczności ten wylądował na drugim końcu dzielnicy. Dopiero po namowach Daesung’a, G‑Dragon zdecydował się zadzwonić do maknae i sprostować wszystko. Na szczęście reżyser i pozostałe osoby z ekipy byli bardzo wyrozumiali dla piątki Koreańczyków i nie urządzili im żadnej awantury z powodu trzygodzinnego opóźnienia.
Skończyło się to wszystko tak, że Seungri dostał nauczkę, by nie łazić po mieście, którego się nie zna, a GD poprawił sobie kiepski humor.
- Ale przyznacie, że było fajnie – powiedział wykończony podróżą Taeyang, kiedy siedzieli wszyscy w czarnym vanie.
Wyjrzał przez okno jadącego samochodu i głośno westchnął na widok dobrze mu znanych budynków. Co prawda w Nowym Jorku nie byli wyjątkowo długo, bo dość sprawnie szło im kręcenie dwóch teledysków, ale mimo wszystko zdążył się stęsknić za rodzinnym Seulem. Wiązało się z tym miastem zbyt wiele wspomnień, by mógł o tym ot tak zapomnieć.
- Tak, zwłaszcza wtedy, gdy TOP prawie spadł z dachu – zaśmiał się G‑Dragon. – I ty nam chcesz wmówić, że już nie jesteś bingu TOP!
- Oj, odczep się, dongseang – zamruczał oburzony Tabi, opatulając się szczelniej szalikiem. – Każdemu może się takie coś zdarzyć.
- Oczywiście, tak sobie to tłumacz, hyung ­­­- powiedział Seungri i uśmiechnął się szeroko do przyjaciela, naciągając przy tym czapkę na uszy.
Wszyscy zaczęli się śmiać i nawet TOP mimowolnie się uśmiechnął, przypominając sobie, jak to podczas kręcenia teledysku do Blue o mało co nie zginął. Wszystko przez to, że ta cholerna barierka znajdująca się przy krawędzi dachu była taka stara i zardzewiała. Kto by przypuszczał, że w momencie gdy się o nią oprze, zachwieje się i spadnie na sam dół, prawie pociągając za sobą nieszczęśliwego TOP’a? Na szczęście w porę udało mu się odskoczyć i uniknąć tym samym zderzenia z twardą ziemią. Po tym zdarzeniu reszta chłopaków z zespołu zaczęła sobie z niego żartować i nawet po kilku dniach wciąż zdarza im się mu to wypominać.
- Macie jakieś plany na dzisiejszy dzień? – zapytał po chwili milczenia Seungri, zerkając na pozostałych chłopaków spod opadającej na jego oczy czapki.
- Raczej zostajemy w mieszkaniu, co nie? – TOP obejrzał się przez ramię i zatrzymał wzrok na G‑Dragonie, jakby jego zdanie było najważniejsze na świecie.
Była to poniekąd prawda, ale przecież każdy z chłopaków mógł decydować za siebie. Wciąż jednak zdarzały się sytuacje, w których to Jiyong miał ostatnie zdanie i w sumie niepodważalne.
- Ja idę od razu spać. Jestem wykończony – powiedział zachrypniętym głosem GD i wbił się mocniej w oparcie fotela. Opatulił się szczelniej kołnierzem kurtki i ziewnął przeciągle, powstrzymując się z całych sił przed zaśnięciem. – Nie wiem, jak reszta, ale ja przez resztę dnia nie ruszam się z łóżka.
- Ja muszę jedynie skoczyć do centrum handlowego, żeby odebrać prezent dla rodziców – odezwał się Daesung, wyglądając przez okno samochodu. Czuł na sobie podejrzliwe spojrzenia chłopaków, jednak udawał, że niczego nie zauważa. – Co? – spytał po chwili, nie mogąc znieść tej dziwnej atmosfery.
- Zabierz ze sobą na wszelki wypadek dwóch ochroniarzy, okay? – poprosił zaniepokojony Jiyong, który wciąż panikował na samą myśl, że jego przyjacielowi mogłoby się przytrafić coś złego. Ostatnie wydarzenia przypomniały im, że wciąż są tylko ludźmi i to takimi, którzy przyciągają wszelkie problemy niczym magnes. – Nie patrz się tak na mnie. Mało nam problemów?
- Dobrze, przecież nic nie mówię – wyszeptał speszony D‑Lite, spuszczając wzrok na swoje dłonie. – Postaram się załatwić wszystko jak najszybciej.

*

Daesung pełen obaw rozejrzał się dookoła i od razu zatrzymał wzrok na stojących przy wejściu do sklepu ochroniarzach. Odetchnął z wyraźną ulgą i podszedł w końcu do jednej z pracownic, by zapytać o to, gdzie może odebrać zamówiony przed wyjazdem do Nowego Jorku prezent dla rodziców.
Niedługo mieli obchodzić kolejną rocznicę ślubu, dlatego Daesung długo nie mógł się zdecydować, co mógłby im dać z tej okazji. Po przedyskutowaniu swojego problemu z chłopakami z Big Bang doszedł do wniosku, że najlepiej będzie zafundować im wycieczkę do Japonii, gdzie zawsze chcieli pojechać, jednak nigdy nie mieli ku temu okazji.
Do tego Daesung wyszukał w albumie rodzinnym pamiątkowe zdjęcie ze ślubu rodziców, które oddał w ręce dobrego fotografa, by ten je powiększył i oprawił w ramę, żeby można je było powiesić na ścianie w salonie.
- Och, to jest piękne – przyznał, gdy w końcu jedna z pracownic przyniosła mu zamówiony obraz.
Przez chwilę przypatrywał się fotografii i dopiero przyjazny głos kasjerki wyrwał go z zamyślenia. Uśmiechając się promiennie do młodej dziewczyny, wydobył z kieszeni kurtki portfel, a z kolei z niego kartę kredytową. Podał ją kobiecie i kolejny raz rozejrzał się po sklepie, chcąc upewnić się, że ochroniarze nigdzie nie odeszli i wciąż stoją przy wejściu. Daesung już miał wbić pin, gdy jego uwagę przykuła stojąca niedaleko niego wysoka kobieta. Bacznie mu się przyglądała, sprawiając tym samym, że na ciele chłopaka pojawiła się gęsia skórka.
D‑Lite zapłacił za zakupy i czym prędzej opuścił sklep, wręczając w wejściu jednemu z ochroniarzy obraz. Ze zdenerwowania dłonie tak bardzo mu się trzęsły, że dla pewności wolał oddać cenny prezent rosłemu mężczyźnie, niż narażać go na bliskie spotkanie z twardą posadzką.
- Wszystko w porządku? – zapytał ochroniarz, widząc zdenerwowanie malujące się na twarzy podopiecznego.
Daesung obejrzał się za siebie i nerwowo przełknął ślinę, spoglądać na tajemniczą kobietę, która w dalszym ciągu za nimi szła.
- Dajcie mi chwilę – powiedział po chwili chłopak i przystanął w miejscu. Namierzył wzrokiem postać kobiety i zbierając w sobie resztki odwagi, której i tak miał naprawdę mało, podszedł do niej, chcąc w końcu się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. – Przepraszam bardzo, ale dlaczego pani mnie śledzi? – zapytał prosto z mostu, patrząc uważnie na twarz kobiety.
- Nie kojarzysz mnie, prawda? – nieznajoma uśmiechnęła się kpiąco i zdjęła z głowy kaptur czarnego płaszcza. – Spotkaliśmy się na pogrzebie mojego narzeczonego – wyjaśniła i poprawiła zwinnym ruchem pokręcone włosy. – Chciałam tylko ci powiedzieć, że może jego brat ci wybaczył, ale ja tego nigdy nie zrobię. Jesteś zwykłym mordercą!
Daesung stał niczym sparaliżowany i dopiero mocne szarpnięcie za ramię sprowadziło go na ziemię. Zszokowany spojrzał na ochroniarza, który złapał go za przedramię i zaczął prowadzić w stronę wyjścia z centrum handlowego. Chłopak wciąż nie bardzo kontaktował z otoczeniem i ledwo stawiał kolejne kroki. Gdyby nie to, że ochroniarz w dalszym ciągu trzymał go za ramię, pewnie zgubiłby się w tłumie ludzi. Czuł na sobie spojrzenia mijanych osób, widział w ich oczach jedynie nienawiść. Zero współczucia i zrozumienia.
Gdy tylko znalazł się w samochodzie, opadł bezwładnie na siedzenie i zaczął głęboko oddychać, chcąc choć trochę uspokoić szybko walące w piersi serce. Kierowca odjechał z parkingu z piskiem opon i chwilę po tym wyjechał na główną ulicę.

*

G‑Dragon położył się do łóżka, gdy tylko wrócili do swojego mieszkania. Był tak wykończony po podróży, że zdążył jedynie zdjąć w przedpokoju kurtkę oraz buty, a później od razu udał się do swojej sypialni. Bezwładnie opadł na miękki materac i zakrywszy się kołdrą po sam czubek głowy, od razu zasnął. Nie przeszkadzały mu nawet głośne rozmowy chłopaków. Wszyscy wiedzieli doskonale, że kiedy Jiyong jest zmęczony, to nie sposób jest go obudzić. Trzeba by było wylać na niego kubeł zimnej wody, ale tego nikt nie praktykował, gdyż żaden z chłopaków nie chciałby się narażać wściekłemu i na dodatek niewyspanemu G‑Dragonowi.
Słysząc nad uchem dziwne sapanie, GD powoli otworzył oczy i ledwo cokolwiek dostrzegając, spojrzał na pochylającego się nad nim Seungri. Warknął na niego coś niezrozumiałego i machnął ręką, od razu trafiając przyjaciela w twarz. Maknae odskoczył niczym poparzony i złapał się za obolały policzek, patrząc przy tym z rozżaleniem na rozespanego lidera.
- Ostrzegałem, że zabiję, jeśli ktoś mnie obudzi bez powodu – zamruczał GD, wtulając twarz w miękką poduszkę.
- Ale chodzi o Daesung’a – powiedział ściszonym głosem Seungri, w dalszym ciągu masując poczerwieniały policzek. Spojrzał na Jiyong’a, który powoli analizował jeszcze raz jego słowa i poruszył szczęką, chcąc sprawdzić, czy przyjaciel przypadkiem jej nie uszkodził. – Wrócił niedawno do domu.
- Coś się stało? – GD poderwał się momentalnie z łóżka i będąc w totalnym nieładzie po długiej drzemce, od razu pobiegł do salonu, gdzie liczył znaleźć resztę chłopaków. Zatrzymał się w progu pokoju, bacznie obserwując siedzącego na kanapie Daesung’a. – Co jest? Mówiłem ci, żebyś nie szedł do tego sklepu!
- Nie krzycz, okay? – poprosił spokojnie Taeyang, wchodząc do pokoju gościnnego. Spojrzał wymownie na Jiyong’a, który tylko zagryzł usta w wąską linię i przeniósł wzrok na roztrzęsionego Daesung’a. – Od pół godziny siedzi tak i się nie odzywa.
- I dopiero teraz mnie obudziliście? – zawarczał zdenerwowany G‑Dragon, podchodząc do młodszego przyjaciela. Kucnął naprzeciwko niego i położył dłonie na jego kolanach, próbując zmusić go do spojrzenia na siebie. – Dongseang, powiesz mi, co się stało?
- Wiem, kto mnie śledził – wyszeptał drżącym głosem Dae i uniósł wzrok na kucającego przed nim Jiyong’a. – To była narzeczona tamtego mężczyzny… Tego motocyklisty, który… Ona powiedziała, że nigdy mi tego nie wybaczy i że jestem mordercą…
GD był w takim szoku, że z wrażenia opadł bezwładnie na podłogę. Szeroko otwartymi oczami spojrzał na pozostałych chłopaków, którzy zareagowali podobnie do niego. Taeyang z tego wszystkiego upuścił na ziemię szklankę z wodą mineralną.
- Hej, spójrz na mnie – powiedział stanowczym głosem G‑Dragon, gdy już nieco doszedł do siebie po tym, co wyznał im Daesung. Poderwał się z podłogi i pochylając się nad przyjacielem, ujął jego twarz w dłonie, tym samym zmuszając go do spojrzenia sobie w oczy. – To był wypadek. Cholerny wypadek i to nie jest twoja wina, rozumiesz? Nie miała prawa nazwać cię mordercą.
Nie miała prawa.

*

Jiyong wyjrzał przez okno na panoramę pogrążonego w ciemnościach miasta i sięgnął po stojący na parapecie kubek z zimną już herbatą. Nie smakowała ona tak dobrze, jak na początku, jednak chłopak zdawał się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Upił kilka łyków chłodnego napoju i cicho westchnął, zakłócając tym samym panującą w salonie ciszę. Niepewnie obejrzał się za siebie i zatrzymał zmęczone spojrzenie na skulonym na kanapie Daesung’u.
Było mu go tak cholernie szkoda, że gdyby tylko dostał tę babę w swoje ręce, to nie patrzyłby na to, że jest kobietą. Zrobiłby z niej miazgę, którą na koniec zdeptałby niczym obrzydliwego robala. Mimo że jej nie znał, to nienawidził całym swoim sercem. Daesung nie zasługiwał na takie traktowanie. Owszem, popełnił błąd, ale przecież nie zrobił tego specjalnie. Widocznie tak musiało być i oskarżeniami niczego się nie zmieni. To, co się wydarzyło, zostało zapisane na trwałe w pamięci i nawet jeślibyśmy chcieli, to nie możemy nic z tym zrobić.
- Pójdę się położyć – oznajmił cicho Dae i podniósł się z kanapy, nie obdarzając chłopaków nawet przelotnym spojrzeniem. – Dobranoc – rzucił jeszcze na koniec i ukłoniwszy się nieśmiało, ruszył w stronę wyjścia z salonu.
- Dongseang? – odezwał się TOP, zerkając spod grzywki na przyjaciela, który drgnął nerwowo na dźwięk niskiego głosu i przystanął w progu gościnnego pokoju. – Dzień po dniu będzie coraz łatwiej. Zobaczysz.
Dzień po dniu.
Daesung wiedział, że te trzy słowa na długo utkną w jego głowie i zmienią jego dotychczasowy pogląd na wiele spraw. 

8 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle udany, ale strasznie smutno mi się go czytało, bo wiedziałam, że to już koniec tej historii, która bardzo mi się spodobała. To takie przykre. Nie lubię kończyć książek i z opowiadaniami jest tak samo. No, ale teraz o rozdziale. Był bardziej poważniejszy niż poprzedni i trochę smutny ze względu na to, że narzeczona zmarłego motocyklisty tak brutalnie wyzwała Daesunga. Mnie nie rozczarowałaś, choć miałam nadzieję, że pojawi się tu jeszcze Jin. Chciałabym, żebyś wróciła do tej historii. A na epilog czekam bardzo niecierpliwie. Mam nadzieję, że wkrótce zaczniesz jakieś kolejne, nowe opowiadanie. ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że o tym, iż Daesung naprawdę miał wypadek, dowiedziałam się chyba wczoraj albo przedwczoraj i naprawdę jestem pełna podziwu, że wychodzi na prostą, ale myślę, że jego przyjaciele z Big Bang powiedzieli mu, że przecież to nie jego wina. Mnie ten rozdział nie rozczarował, bo przecież opowiadanie nie musi się jakoś spektakularnie kończyć, prawda? To takie wcięcie w życie Big Bang, niekoniecznie mające na celu zrobić nie wiadomo jaki efekt. Mnie się bardzo podobało. Co do komentarzy, fakt, wkurzające, pocić się dla siebie samej. Nadrobię zaległości w komentowaniu u Ciebie, moja droga, kiedy tylko ogarnę te swoje notki, bo mam drugie opowiadanie, ale to już inna para kaloszy. Btw, dziękuję, że czytasz moje opowiadania. Miałabym jednak do Ciebie pewną maleńką prośbę... Będziesz może teraz na gg, dzisiaj? Jeśli tak, to do której? Bo muszę sobie konto założyć, gdyż posługuje się jedynie skypem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ja jestem cały czas na gg, przeważnie na niewidoku, więc pisz kiedy tylko chcesz :)

      Usuń
  3. Powinnaś tu zrobić zakładkę dla idiotów, którzy zapominają nacisnąć 'opublikuj' po napisaniu komentarza i odświeżają stronę [ czytaj: mad ]. No ale okay, napiszę jeszcze raz, że tego babsztyla to bardzo chętnie wysłałabym na Syberię, bo to godzi w samo człowieczeństwo, jeśli wywleka się rzeczy, za które dana osoba nie jest w 100% odpowiedzialna, zważywszy właśnie na fakt, iż był to cholerny wypadek! Jeszcze raz muszę pochwalić szablon, który jest cudooooowny i nadal ta sesja nie daje mi spokoju! *.* A wracając do rozdziału, to straaaaaaasznie podoba mi się końcówka, nie wiem w sumie nawet dlaczego, ale jest taka.. taka parfait! :) x No to w takim razie pozostaje mi tylko czekać na epilog <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Eh to już ostatni rozdział.. Jak zwykle jest rewelacyjny, ale strasznie szkoda mi Daesung'a. Teraz wiemy kto go śledził. Ta kobieta nie miała prawa tak go wyzwać. Rozdział smutny, no i został tylko epilog na który czekam niecierpliwie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh, nie znam zespołu (kojarzę tylko nazwę), więc nic nie wiem o członkach. Myślałam, że wypadek był wymyślony przez Ciebie. ;D Rozumiem tą dziewczynę. Straciła osobę, na której jej zależało, która była dla niej ważna. Nie ma nic dziwnego w tym, że tak bardzo nienawidzi Daesunga, bo to przez niego. Ale nazwanie go mordercą to lekka przesada. Tym bardziej, że nie zrobił tego umyślnie. Szkoda, że to już koniec, bo uwielbiam to opowiadanie <33 Co będzie w epilogu? A co z byłą GD? Nie wrócą do siebie? :((

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Daesung... Mimo wszystko ta kobieta nie miała prawa tak go oskarżać. On na pewno odcierpiał już swoje, a takie wywlekanie wszystkiego ponownie nikomu nie wyjdzie na dobre, nawet tej kobiecie. W końcu to był wypadek i najwidoczniej nic nie dało się z tym zrobić. Trochę wzruszyło mnie zachowanie reszty chłopaków... Tacy właśnie są prawdziwi przyjaciele. Będą zawsze za tobą, bezinteresownie pragnąc twojej radości. I chyba to najbardziej podobało mi się w całym tym opowiadaniu. Oni razem się wygłupiali, żartowali, ale jednocześnie, kiedy któryś z nich potrzebował wsparcia, rzucali wszystko, nieraz odkładając dumę na bok i biegli pocieszyć, wesprzeć...
    W sumie żałuję, że to już ostatni rozdział, ale jednocześnie dzięki temu to opowiadanie stało się takim małym 'wcięciem' w ich życie, a wszystko będzie toczyć się dalej.
    Pozostaje tylko czekać na epilog ;)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie nigdy nie rozczarowałaś, nie wiem czemu tak mówisz. Jak komuś się niepodobało, to niech się wypcha, nie zna się, co dobre.
    Pamiętam jak na początku mi pisałaś, że dwie rzeczy będą prawdziwe i wtedy, gdybym czytała to bym ich nie wyłapała. Jak dużo może się zmienić przez dwa miesiące. W ogóle to bardzo się cieszę, że zaczęłaś o nich pisać, bo bym ich nie poznała i nie tylko ich. Dziękuję :)
    A teraz do rozdziału. Od czego zacząć? Że tak jak Jiyong nienawidzę tej kobiety, co nazwała Dae mordercą? No jak można nazwać Daesunga mordercą? Aż mną miotnęło jak to przeczytałam. Czy ta kobieta nie zna znaczenia słowa wypadek? Skąd w ludziach tyle nienawiści... Niech się zajmie sobą, pogodzi ze śmiercią narzeczonego i przestanie nękać Dae, on i tak wystarczająco cierpi. Szkoda mi go, dobrze, że chłopaki są z nim. Podoba mi się to w Twoich opowiadaniach, że zawsze pokazujesz jaką siłę ma przyjaźń. Oni też, mimo problemów i różnych nieporozumień są teraz przyjaciółmi, o których aż przyjemnie się czyta.
    Wiesz co, nie mam pojęcia co mogę napisać. Jakoś tak smutno mi, że to koniec, chociaż byłam na to przygotowana. Chyba zostało mi tylko czekać do tego epilogu. ;c

    OdpowiedzUsuń